Wróciłam z raju :) Gdy u nas rozpanoszyła się zima w Egipcie było ok. 25-30 stopni, dlatego też uważam, że ten wyjazd był doskonałą decyzją ! Jednak dietetycznie był porażką, niestety Pani Sonia z Vitaline centrum dietetycznego nie byłaby dumna, co prawda rozmawiałyśmy o tym wyjeździe sporo i dostałam nawet wytyczne no ale....
Właśnie było ale :) chciałam wszystkiego zasmakować i o dziwo było parę potraw, które były smaczne np. klopsiki z szafranem i sosem podawane z makaronem penne ( dietetyczna bomba) czy sałatki i surówki lecz były też potrawy, które odrzucały po pierwszym kęsie np. pizza na słodko. Co mnie zszokowało ? wszystko podawane na słodko, pieczywo słodkie ( nawet zwykłe bułki!), makaron słodki, dobrze że przynajmniej warzywa miały swój smak :)
Posiłki były w ciągu dnia tylko 3 więc jakaś systematyczność była, jednak przyzwyczaiłam się już do 5 posiłków o stałych porach i na początku było ciężko.
Niestety z mojego jadłospisu też było niewiele rzeczy podobnych, w całym tygodniu były 2 potrawy "podobne" o ile można tak powiedzieć, reszta kompletnie inna. A jak na wadze ? przytyłam kilogram, ale nie wiem czy to za sprawą kuchni czy może ze względu na dużą ilość ruchu ( pływanie).
Jednak teraz wracam do starych przyzwyczajeń i choć słońce mnie rozpieściło to kuchnia Egipska szału nie zrobiła. Więc walka z kilogramami trwa :)